O Niezależnym Zrzeszeniu Studentów

Zapraszam do lektury książki o Niezależnym Zrzeszeniu Studentów w naszej Uczelni w latach 1980-81. To był niezwykle dynamiczny okres polskie...

środa, 20 czerwca 2012

O historiach sądowych z służbą bezpieczeństwa w tle...

Przypadki kliniczne. Kryminalne perypetie profesorów Śląskiego Uniwersytetu Medycznego w Katowicach, byłych współpracowników SB

5 komentarze:

Anonimowy pisze...

Smutne to, brak lustracji się kłania...kto następny?

Anonimowy pisze...

Szkoda, ze nie przedstawiono teczki dyrektora Sałaniewskiego

Anonimowy pisze...

Chciałoby się poznać teczki wielu osób. Wiem skądinąd, że w SUM powołano Komisję Historyczną, ale dotąd nic nie słyszałem by publikowano wyniki jej pracy. Już chyba jest czas na jakieś podsumowania na koniec bieżącej kadencji władz.

Anonimowy pisze...

Ustępująca Pani Rektor w swym pożegnalnym wystąpieniu na Radzie Wydziału Lekarskiego w Katowicach w dn. 21.06.12 bogato cytowała swego literackiego idola, Andrzeja Szczypiorskiego, nieomal wpadając w samozachwyt z powodu subiektywnego przekonania o aluzyjnej trafności cytowanych passusów autorstwa w/w. Specjalnie dla Pani Rektor zacytuję więc fragment artykułu "Skąd się biorą wybitni?" (ze strony http://hotnews.pl/artpolska-715.html):

"Czym różni się wybitność dzisiejsza (gazetowa) od wybitności klasycznej? Terminem przydatności do spożycia. Taki da Vinci czy inny Szekspir byli wybitni w sposób naturalny. Za nich mówiły ich dzieła, to one zdecydowały o ich dzisiejszym statusie. Zachwycają do dziś. Współczesna wybitność zwykle ulega biodegradacji wraz z chwilą zgonu swego nosiciela. Weźmy takiego Andrzeja Szczypiorskiego (musiałem skorzystać z pomocy by przypomnieć sobie imię pana literata, dziwne, że nie mam takich problemów z Sienkiewiczem, Reymontem czy Herlingiem-Grudzińskim), który swą wybitnością straszył na łamach gazet i ekranach telewizorów przez całe lata 90e ubiegłego stulecia. Dziś już nikt nie pamięta, że był taki pisarz, jego grafomańskich arcydzieł nikt nie wznawia (bo i po co?) a jeśli ktoś zajmuje się jego osobą to wyłącznie w związku z archiwami IPN i teczką TW Mirek. Szczypiorski w formie zwłok nie przyda się już "dawcom wybitności" (jako nieboszczyk nie napluje na PIS albo prezydenta) więc można pozwolić mu się rozkładać w spokoju... A skoro już wspomniałem o wieloletnim romansie byłego "wybitnego" pisarza z SB - jest to przepiękny i wielce pouczający praktyczny przykład tego, jak się ową wybitność budowało. Pan Andrzej "Mirek" Szczypiorski pisał swe grafomańskie działa w wolnych chwilach gdy akurat nie kapował na kolegów. Gdy ksiązka była już gotowa dostawał ją inny współpracownik PRLowskiej bezpieki, znany w RFN krytyk literacki, Marcel Reich-Ranicki. Oczywiście zachwycał się on najnowszym dziełem swojego kumpla ze służb co z kolei umożliwiało okrzyknięcie pana "Mirka" cenionym za granicą (ergo: "wybitnym") literatem."

No cóż... pogratulować Pani Rektor tego kim się zachwyca. Identycznie to samo było ze składaniem przez Rektor na RW wyrazów szacunku i gratulacji osobom zasługującym na to dokładnie tak jak pan Szczypiorski.

Anonimowy pisze...

Problem profesora TW jest wielopłaszczyznowy.
Po pierwsze: Jak nisko spadło morale społeczności akademickiej, jeżeli rektor następca kieruje do prokuratora ustępującego rektora, doktora hc Uczelni? Tak się nie robi. Myślą, że jest to tzw casus Al Capone, który został aresztowany tylko za podatki.
Po drugie: Profesor TW jako jedyny z rektorów, a przeżyłem już wielu rektorów, profesorów Jonka, Luciaka, Kamińskiego, Hermana, Pierzchałę, Wilczoka, - jako jedyny miał konkretną wizję Wydziału Zabrzańskiego. Powtarzam – jako jedyny z rektorów. Niestety, opór estabischmentu profesorsko-ordynatorskiego torpedował działania TW. Okazało się, że skutecznie i trwale.
Po trzecie: nie przesadzajmy ze współpracą prof. TW z ubecją. Naukowców którzy współpracowali, w różnym, ale jednak, zakresie, było znacznie, znacznie więcej. Taki zarzut można postawić każdemu, kto w tamtych czasach wyjeżdżał na zachód. Z kolei jeżeli skutecznie przeprowadzono by dekomunizację i ujawnienie tajnych współpracowników, należałoby zamknąć Uczelnię.
Po czwarte: nie chcę bronić profesora TW. Po kilkudziesięciu latach pracy na Uczelni, w tym również pod kierunkiem profesora TW, znam wiele złych spraw, wstydliwych, obyczajowych z Jego udziałem jako głównego aktora. Ale zwracam uwagę, że był to jedyny rektor, który mógł rozwiązać sprawę Wydziału Zabrzańskiego.