Na naszej uczelni poziom zajęć praktycznych jest taki jak opisują studenci. Podpierają ściany w szpitalnych korytarzach, wielkie grupy nie mieszczą się do sal chorych, zajęcia fakultatywne są fikcją, notoryczne spóźnienia wykładowców, dojazdy przez połowę Śląska i wiele wiele innych. Warto o tym rozmawiać i o tym pisać. Dobrze, że powstają nowe kierunki lekarskie jak grzyby po deszczu. Może podniesie to komfort naszych zajęć.
Zwiększenie ilości godzin dydaktycznych, bez wzrostu pensji, spowoduje zmniejszenie jakości tych zajęć. Po prostu nie można wyciągnąć więcej, niż się włoży. To II Zasada Termodynamiki, najbardziej uniwersalne ze wszystkich praw. Ale jeżeli ktoś nie wierzy w II Zasadę Termodynamiki - przypominam w wersji popularnej - nie ma obiadu za darmo - to wierzy w dydaktyczne perpetuum mobile. Pozdrawiam,
Dydaktycy to słowo zbytnio gloryfikujące pracowników uczelni zajmujących się przekazywaniem niezbędnej wiedzy praktycznej studentom. W mojej ocenie to "pseudodydaktycy".
Szanowny Studencie, jak skończysz studia i zatrudnisz sie jako dydaktyk, przekonasz sie osobisście. Wtedy całkowicie zmienisz swój punkt widzenia, zwykle to przychodzi po kilku latach pracy, gdy zdajesz sobie sprawę, że wszystko jest nie tak jak być powinno.
Najgorsze jest to, że praca jako nauczyciel akademicki i ciągła pogoń za niczym zmienia mnie w złym kierunku tzn. tracę dobre cechy jako człowiek i lekarz...
Na naszej uczelni poziom zajęć praktycznych jest taki jak opisują studenci. Podpierają ściany w szpitalnych korytarzach, wielkie grupy nie mieszczą się do sal chorych, zajęcia fakultatywne są fikcją, notoryczne spóźnienia wykładowców, dojazdy przez połowę Śląska i wiele wiele innych. Warto o tym rozmawiać i o tym pisać. Dobrze, że powstają nowe kierunki lekarskie jak grzyby po deszczu. Może podniesie to komfort naszych zajęć.
OdpowiedzUsuńZwiększenie ilości godzin dydaktycznych, bez wzrostu pensji, spowoduje zmniejszenie jakości tych zajęć. Po prostu nie można wyciągnąć więcej, niż się włoży. To II Zasada Termodynamiki, najbardziej uniwersalne ze wszystkich praw. Ale jeżeli ktoś nie wierzy w II Zasadę Termodynamiki - przypominam w wersji popularnej - nie ma obiadu za darmo - to wierzy w dydaktyczne perpetuum mobile. Pozdrawiam,
OdpowiedzUsuńPonieważ nadal zatrudnieni dydaktycy lub dydaktyko-naukowcy to tylko tania siła kształcąca innych. Z perspektywną dramatycznie niskiej emerytury.
OdpowiedzUsuńDydaktycy to słowo zbytnio gloryfikujące pracowników uczelni zajmujących się przekazywaniem niezbędnej wiedzy praktycznej studentom. W mojej ocenie to "pseudodydaktycy".
OdpowiedzUsuńStudent WLZ SUM
Szanowny Studencie, jak skończysz studia i zatrudnisz sie jako dydaktyk, przekonasz sie osobisście. Wtedy całkowicie zmienisz swój punkt widzenia, zwykle to przychodzi po kilku latach pracy, gdy zdajesz sobie sprawę, że wszystko jest nie tak jak być powinno.
OdpowiedzUsuńNajgorsze jest to, że praca jako nauczyciel akademicki i ciągła pogoń za niczym zmienia mnie w złym kierunku tzn. tracę dobre cechy jako człowiek i lekarz...
OdpowiedzUsuń