niedziela, 21 listopada 2021

O polskich uczelniach medycznych i systemie opieki zdrowotnej

W listopadowym numerze Gazety Lekarskiej ukazały się ważne teksty dotyczące sytuacji w polskim systemie opieki zdrowotnej. Poruszano zagadnienia związanych z funkcjonowaniem polskich poradni i szpitali ale przedmiotem uwagi były zapowiadane zmiany dotyczące kształcenia lekarzy w tzw. zawodowych szkołach medycznych. Gdy po raz pierwszy usłyszałem o tym pomyśle sądziłem, że to jakiś niesmaczny żart. Lekarz ma być przygotowywany do wykonywania tego trudnego i odpowiedzialnego zawodu w szkole zawodowej?!

Zawodówka dla lekarzy, czyż to nie brzmi imponująco?!

Są szkoły zawodowe dla dekarzy czy murarzy stąd czy nie mogą działać także szkoły dla lekarzy! Zawód jak każdy inny!

Ale to niestety nie był żart i proces legislacyjny trwa na dobre. Nie są znane, nam pracownikom uczelni medycznych oraz pracownikom medycznym szczegóły jak to miałoby wyglądać niemniej nikt kto nieco zna nasze realia nie uwierzy, że można w ten sposób wykształcić nowe pokolenia zdolne do podjęcia wyzwań przyszłości czyli dobrze leczyć Polki i Polaków. A gdy dodamy jeszcze, że szykuje się skasowanie stażu podyplomowego, trwa w najlepsze proces ograniczania dostępu do miejsc specjalizacyjnych oraz wykreślenie naszego zawodu z listy tzw. wolnych zawodów to przyszłość polskiego systemu szkolenia i systemu opieki zdrowotnej (traktując je wspólnie, jako wzajemnie od siebie zależne) rysuje się w czarnych barwach.

Ja nie widzę żadnych innych kolorów...

Czy poniższe zdjęcie to memento przyszłości?! Obyśmy się opamiętali bo szkody będą odczuwalne przez lata...

leczenie małopłytkowości - mem

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

W mojej ocenie studia lekarskie w wyższych szkołach zawodowych nie będą jakoś szczególnie odbiegać poziomem od tych zaserwowanych mi przez były WLZ SUM, szczególnie zajęć "klinicznych" z dziedzin zabiegowych jak chirurgia, ortopedia czy urologia.

W mojej ocenie również czytanie slajdów z laptopa w szkołach zawodowych, nie powinno w jakiś znaczący sposób odbiegać jakością od czytania slajdów z laptopa na SUM.

Jako absolwent SUM (2012-2018) uważam że poziom nauczania jakim uraczył mnie SUM jest tak niski, że gorzej być już nie może (nawet w szkołach zawodowych).

Jeżeli 3 lata po skończeniu studiów wchodzę na ten blog i piszę negatywny komentarz o jakości nauczania na SUM to coś musi być na rzeczy.

Anonimowy pisze...

Dzień dobry, czyli wracamy do felczerów. Pamiętam, byli to nieźli fachowcy. Powyżej pasa - ten zastrzyk, poniżej pasa - ten zastrzyk. I w 80% (moja ocena), działało. Ale czy w czasie gdy od momentu wysłania wirusa z wojskowego laboratorium w Wuhan. świetnie pomyślanego wirusa, już trwa III Wojna Światowa (tak), przecież to widzimy niezależnie od przekazywanej nam oficjalnie informacji, możemy się spodziewać czegoś więcej? Zlikwidowania Rad Wydziału obniżyło status Uczelni do Fabryki Łożysk Tocznych. Nie ujmując nic takiej fabryce. Nie, nic nie zmienimy. Jesteśmy robolami, pionkami czy jak to nazwać. Chociaż ja nie jestem. Jestem już na emeryturze, jako profesor uczelniany. Ale nadal współczuję z Uczelnią, moja Alma Mater, gdzie zdobywałem etapy, doktorat, habilitację i profesurę uczelnianą.
Niestety Ustawa 2.0 zniszczyła etos uczelni. Ale nie jest to działanie nieprzemyślane. Tylko nikt nad tym się nie zastanawia, nie myśli, nie pisze. Pozdrawiam myślących

Anonimowy pisze...

Tak, Gowin zrobił swoje i teraz ...

Anonimowy pisze...

Mury uczelni nie są takie ważne, ani nazwa: czy to szkoła zawodowa czy uniwersytet, ponieważ nie one stanowią o poziomie nauczania. Ważni są ludzie, którzy prowadzą dydaktykę. To ich kwalifikacje, sposoby uczenia, umiejętność przekazywania wiedzy oraz jej egzekwowania, dobry kontakt z młodzieżą itp. są najważniejsze. Poziom nauczycieli i ich zaangażowanie przekłada się bowiem na poziom wykształcenia młodzieży.