niedziela, 14 czerwca 2020

O bieżącej sytuacji

Ponownie zabieram głos w sprawie fali komentarzy jakie nadeszły w ostatnim czasie. To już prawdziwe ‘tsunami”. W krótkim czasie problem naszej uczelni znalazł się w centrum uwagi w skali kraju. To bardzo niedobra i trudna sytuacja. Sądzę, że konieczne są szybkie decyzje i działania. Stanowisko uczelni zaprezentowane na stronie internetowej i szeroko cytowane przez krajowe media nie zmienia sytuacji i nie zmierza do jej rozwiązania. Sądzę, że aktualna sytuacja jest jednym z największych kryzysów naszej uczelni – a może nawet największym w jej ponad 70-cioletniej historii. Widzę pewne podobieństwa do wydarzeń związanych z wykryciem afery plagiatowej dr hab. A. Jendryczko przez dr Marka Wrońskiego. Sprawa wówczas miała wymiar ogólnoświatowy. Dzięki czujności „tropiciela” plagiatów doszło do wykrycia opublikowania dziesiątków skopiowanych prac naukowych na łamach wielu renomowanych pism światowych. To była chyba najbardziej spektakularna afera tego rodzaju w historii światowej nauki. Z udziałem dr Wrońskiego w Londynie doszło do spotkania redaktorów naczelnych kilkudziesięciu czołowych periodyków naukowych i podjęto wówczas ważna decyzje dotyczące wspólnej polityki antyplagiatowej. To był przełom; dziś w każdej szanującej się redakcji nadsyłane prace przed wprowadzeniem ich do procedury recenzji muszą przejść test przez program antyplagiatowy. W taki sposób polska nauka wniosła swój wkład do systemu globalnego; tylko czy o taki „wkład” zabiegamy? To była jednak gorzka lekcja; nie było łatwo być pracownikiem uczelni, której pracownik dopuścił się tak gigantycznego oszustwa. Czy nasza uczelnia i szerzej polska nauka stanęły na wysokości zadania i sprostały wyzwaniu? Nie sądzę, co prawda udało się wstrzymać nadanie tytułu naukowego profesora dr hab. Jendryczce, ale zgodnie z moją wiedzą nie poniósł on żadnej prawdziwej kary. Pracował, a może nadal pracuje w innych polskich uczelniach.

Widzę wiele podobieństw do bieżącej sytuacji. I wówczas i dziś masa ludzi była zaangażowana: przed laty w procesie tworzenia dziesiątków prac naukowych, dziś w procesie dydaktycznym. Jak to możliwe, że nikt z tak wielu współautorów skopiowanych prac nic nie wiedział o tym procederze? A w procesie dydaktycznym bierze udział tysiące osób, studentów i pracowników naukowych. Jeśli rzeczywiście opisywane zjawiska są tak powszechne dlaczego nie były zgłaszane? Ale przecież żadna instytucja nie może opierać się na tego rodzaju sygnałach, obowiązkiem uczelni jest kontrola jej funkcjonowania na wielu płaszczyznach. Muszą istnieć procedury umożliwiające nadzór nad uczelnią. Musi funkcjonować ciągły system kontroli gwarantujący wysoki poziom nauczania oraz jakość pracy naukowej. Wobec mizernych efektów działania władz uczelni w związku z aferą plagiatową można się zastanowić w kontekście aktualnych doniesień czy nie powinny do akcji wkroczyć inne organy państwa; np. ministerstwo lub prokuratura o ile zgłaszane czyny mają charakter przestępczy.
Zatem jak bumerang wraca kwestia systemu polskiej nauki. Profesjonalnego systemu, zorientowanego na jakość a nie rozbudowanej do granic absurdu biurokracji. Jeśli nie dojdzie do takich zasadniczych zmian opisywane zjawiska będą się powtarzać w wielu polskich uczelniach.
Trzy dekady braku działań reformatorskich na poziomie państwa zbierają dziś swe smutne „żniwa”.

1 komentarze:

Anonimowy pisze...

Ale ta Uczelnia i obecne Władze sobie z niczym nie radzą. Nie tylko "naukowa" twórczość Jendryczki jest wątpliwa, ale niedawno
https://forbetterscience.com/2017/01/12/the-western-blot-doctors-of-silesia/
Za publikacje te były przyznawana nagrody JM Rektora, i nic, nikt ich w tych pieniędzy publicznych nie rozlicza, nie potrafią rozwiązać tego problemu od paru lat. Wierzę Studentom.