piątek, 22 maja 2020

O dydaktyce słów parę

Do ostatniego tekstu nadeszło wiele komentarzy dotyczących dydaktyki. Dziękuję za uwagi Czytelników. Sytuacja epidemiczna wymusiła zmianę systemu prowadzenia zajęć dydaktycznych. Generalnie nie jestem zwolennikiem prowadzenia zajęć w trybie internetowym, ale być może to jest dobry moment by się zastanowić jak wykorzystać zebrane doświadczenia w celu poprawy jakości pracy dydaktycznej. Nie sądzę by było to możliwe do wykonania przez nas samych. Sami się nie ocenimy, tkwimy w procesie dydaktycznym; jest niezbędne spojrzenie z zewnątrz. Jest potrzebna solidna, profesjonalna analiza przeprowadzona przez ludzi niezwiązanych z naszym uniwersytetem. Bez zebrania szeroko zakrojonych, wnikliwych danych dających wgląd w dydaktykę - tę dzisiejszą i tą sprzed pandemii - od wszystkich uczestników procesu dydaktycznego (przede wszystkim studentów oraz pracowników dydaktycznych) nie ma szans na uzyskanie obrazu sytuacji. Takie dane powinny pomóc w modyfikacji procesu dydaktycznego prowadzącej do poprawy jego jakości.
To jest oczywiście zadanie, którego mogą się podjąć tylko władze uczelni. To wymaga odważnych decyzji oraz pewnych nakładów finansowych.

2 komentarze:

Anonimowy pisze...

Panie profesorze. Przede wszystkim należy zauważyć, że do tej pory system ankiet jest bardzo nieudolnie skonstruowany. Nie można oceniać ogólnie poziomu zajęć w danej jednostce organizacyjnej oraz poziomu egzaminów/zaliczeń, a jedynie pojedynczego asystenta(których często w systemie nie ma). Dodatkowo, czas rozwiązywania ankiet do końca czerwca też jest zły - na wydziale katowickim rok temu jeden z kierowników oddziału w połowie lipca podał swoją interpretację wyników egzaminu, po czym ruszyła cała machina aż do rektora by odkręcić niekorzystną opinię, iż student po poprawieniu egzaminu praktycznego z 2 na 3, żeby zdać egzamin musi mieć co najmniej 3. Logika(którą rektor potwierdził) nakazywała, że poprawienie tegoż egzaminu, skutkuje jego zaliczeniem, o ile osiągnął 3 z testu. W konsekwencji za to, że ktoś się ośmielił z nim dyskutować i po nieudanej próbie nastąpiła interwencja dziekana i rektora skonstruował test poprawkowy, żeby nie zdało go >90% studentów. W ankietach człowiek ten zapewne ma doskonałe oceny bo na zajęciach był w porządku.
Druga kwestia - nikt nie chce rozważać negatywnych sygnałów od <20% studentów. Czyli jeżeli na roku jest 500 osób, to jeżeli 80 z nich napisze o dziejącej się patologii na oddziale/katedrze/zakładzie, nikt nie chce wyciągać z tego konsekwencji, np. w postaci kontroli.
Dopóki sposób raportowania się nie zmieni, poprawy jakości nie przewiduję.

Anonimowy pisze...

Brak jasnych i klarownych sposobów komunikacji międze studentami a wladzami wydziałów, uczelni zbiera swoje żniwa. Dwa dni temu na stronie prowadzonej przez czlonków spolecznosci studenckiej na portalu Facebook poproszono o przekazanie opinii studentów na temat sytuacji na uczelni. W ciągu tych 48 godzin pojawiło się ponad 400 wpisów.

Jako szeregowy członek naszej wspólnoty akademickiej jestem zaszokowany tym, co przecztałem.
Od biezacych problemów z elearnigiem, gdzie przez 2 mies. nie prowadzono biżących zaliczeń, studenci bedą odrabiac je przez caly sierpien. Inne zarzuty dot. płatnych korepetycji, mogacych pomóc ze zdaniem egzaminu praktycznego z jednego z przedmiotów na 1 roku studiów czy, co gorsza naruszania strefy prywatnosci studentek przez wykładowcę i niewybrednych komentarzy wzgledem wyglądu.

Już nie wspominajac o doniesieniach z zajęc klinicznych - wysmiewania studentów przy pacjentach, czy wyśmiewania samych pacjentów przez pracownikow klinik w obecnosci studentów.
Inną kwestia dotyczyła nieobecności na zajęciach, gdzie w przypadku śmierci bliskiej osoby, możliwosć nieobecności na zajeciach i ich późniejszego odrobienia, uzależnia się od przyniesienia przez studenta aktu zgonu.