niedziela, 29 maja 2016

O polskim życiu uniwersyteckim

W czasie pewnego spotkania towarzyskiego konwersacja skierowała się w stronę bieżącego, polskiego życia politycznego. Niektórzy rozmówcy nie przebierając w słowach zaprezentowali swe poglądy. Niby normalna sytuacja, ale argumenty merytoryczne zostały zastąpione kategorycznymi stwierdzeniami oceniającymi ludzi władzy i podejmowane przez nich decyzje. Hasła i epitety, kalki i uproszczone, gdzieś zasłyszane lub przeczytane wypowiedzi całkowicie wyparły stanowiska poparte głębszą analizą wynikającą z indywidualnego toku rozumowania. Poraziła mnie łatwość wyrażania poglądów na poziomie propagandowym, bez absolutnego dopuszczania możliwości złej oceny zjawisk. Takie postawy przywodzą pewne znane powiedzonka: „lepiej się z mądrym zgubić niż z głupim znaleźć” lub „mądry mówi - mylić się mogę, a głupi - głowę daję”.
Dlaczego piszę o tym na blogu poświęconym sprawom polskiej nauki? Sądzę, że takiego rodzaju dyskurs opanował także środowiska uniwersyteckie. Merytoryczna dyskusja została wyparta przez pseudo-dyskusję. Bliskie mi są różne wydarzenia z polskiego życia akademickiego, ale najbliższa jest „koszula ciału” zatem najważniejsze są dla mnie losy mego macierzystego wydziału. Czy przyszłość wydziału zabrzańskiego rysuje się w optymistycznych barwach? Jest wiele zagrożeń; powstają nowe uczelnie medyczne, idzie niż demograficzny, a samo miasto Zabrze trudno uznać za atrakcyjne miejsce do studiowania. Czym przyciągnąć najlepszą młodzież właśnie do nas? Musimy zapewnić, jak najlepsze warunki do studiowania, szybko poprawić bazę dydaktyczną, poziom prowadzonych zajęć musi być naprawdę wysoki. Gdzie są obiekty do uprawiania sportu przez studentów? A możliwości ich udziału w pracy naukowej w ramach Studenckich Kół Naukowych - czy są na pewno adekwatnie wykorzystane? Inna, kluczowa kwestia rzutująca na ranking wydziału to jakość pracy naukowej - czy jest ona na wystarczająco wysokim poziomie?
Pytań można postawić wiele, ale by próbować formułować odpowiedzi najpierw należy podjąć merytoryczną dyskusję. A tej brakuje, nie było jej w okresie przed wyborami nowych władz uczelni, nie ma jej także dziś. Jak mamy sprostać wyzwaniom współczesności skoro nie mamy planu działań wypracowanego przez całą społeczność akademicką? Proszę spojrzeć na kolejne numery uczelnianego Newslettera, znajdujemy tam masę informacji o życiu uczelni, ale sygnalizowanych treści warunkujących postęp tam nie znajdziemy. Opis rzeczywistości, swoisty fotoplastykon bieżących wydarzeń bez dogłębnej analizy to o wiele za mało, ta droga nie prowadzi do ewolucji w kierunku nowoczesnej, dobrej uczelni. Bez otwartej dyskusji nie mamy żadnych szans na przyszłość. A, jak piszę na początku tekstu, umiejętność dyskusji jest na katastrofalnym poziomie. Niestety, ta diagnoza dotyczy także środowisk uniwersyteckich.

13 komentarze:

Anonimowy pisze...

Dyskusja ? Rozwój ? Poprawa ? A komu na tym zależy ?

Anonimowy pisze...

Profesor Karpiski najlepiej charakteryzuje stan nauki w kraju:

http://www.rp.pl/artykul/882771-Przyczyny-niskiego-poziomu-polskiej-nauki-wedlug-prof--Stanislawa-Karpinskiego.html#ap-4

Anonimowy pisze...

Otwarta dyskusja? To jest na nasze rodzime warunki niemożliwe. Dyskusja równa się krytyce, a tego niektóre osoby nie mogą znieść. Już widzę dalsze losy studenta na naszej uczelni, który otwarcie skrytykował by katedrę na której ma zajęcia albo osobę z którą ma zajęcia. A niestety wydaje mi się, że bez takiej oceny nie da się realnie poprawić jakości kształcenia.

Poza tym przyszłość wydziału widzę w bardzo złych barwach pod względem zaangażowania studentów. Chętni zawsze się znajdą, bo wydziały lekarskie zawsze przyciągają ludzi. Problem jest taki, że większość studentów nie chce tu być. Nie znam nikogo (poza studentami z okolic Zabrza), kto by powiedział "tak to moje marzenie tu studiować". Zamiast tego są dziesiątki sfrustrowanych osób które kombinują jak się stąd wyrwać. To samo często staje się motywacją do osiągania dobrych wyników w nauce. Bardziej przyświeca idea "jak to dobrze zdam, to będę mógł się przenieść".

Swoją drogą to mówienie o takim czymś jak obiekty sportowe wydaje się śmieszne, kiedy baza noclegowa uczelni jest niewystarczająca (o jej stanie szkoda wspominać). Biorąc pod uwagę systematyczny wzrost ilości przyjmowanych studentów polskojęzycznych i to, że w przyszłym roku pewnie będzie więcej studentów anglojęzycznych to sytuacja mieszkaniowa dla studentów pierwszych lat stanie się opłakana. Już teraz jest pod tym względem ciasno na Helence i Rokitnicy. Co będzie jak limity wzrosną o 20% i do tego kolejne piętro zostanie przeznaczone dla studentów anglojęzycznych?

Anonimowy pisze...

Słowa Prof. Karpińskiego, https://pl-pl.facebook.com/Prof.SM.Karpinski

"Cztery lata minęło i nic się nie zmieniło, o pardon beton uczelnianej nomenklatury jeszcze bardziej stwardniał a Polska spadła na samo dno w europejskich rankingach innowacyjności. Uczelnie marginalizują wybitnych naukowców i torpedują ich niezależne inicjatywy projektowe. Post-PRL-owski system zarządzania uczelnią przeżywa renesans. Politycy poprzednich rządów nie zrobili nic albo niewiele aby nauka służyła rozwojowi polskiej gospodarki opartej na wiedzy a przez to pomnażała dobrobyt obywateli. "Najlepsze" polskie uczelnie, takie jak UJ i UW w rankingach światowych spadły o kilkaset pozycji w dół. Glosy reformatorów o gruntownych zmianach w systemie uprawiania nauki, w systemie karier naukowych, awansów, niezależności wybitnych naukowców, są głosem wołającego na pustyni. Młodzi zdolni opuszczają ojczyznę i zasilają kadry naukowe w USA, GB, Francji, Niemczech, Szwecji itd. Politycy w Polsce zostawili naukę na żer uczelnianej i PAN-owskiej nomenklatury rodem z PZPR i SLD. Sprawy sobie Państwo nie zdajecie do jakiego upadku nauki doprowadziła obecna "bizantyjska" nomenklatura tzw. "elit naukowych" i doprowadzi dalsze przyzwolenie polityków na samowolkę tej nomenklatury. Uczelnie nie przestrzegają w swoich statutach i procedurach nadrzędnych aktów prawnych i mają reformy na papierze w głębokim "poważaniu".
Za ten stan nauki i szkolnictwa wyższego odpowiedzialni są przeszli i obecni Rektorzy, Dziekani, Prezesi PAN, Dyrektorzy instytutów, RGSW, KRASP, KPN oraz przede wszystkim Centralna Komisja ds Stopni i Tytułów Naukowych. Jeśli teraz tego nie zmienimy, nie odwrócimy tego kursu o 180 stopni to Polska nauka i innowacyjność będzie gniła na dnie na 20 lub 30 miejscu w świecie Polska będzie wiecznym wasalem albo Niemiec albo Rosji".

Anonimowy pisze...

Czy oddanie całego piętra dla anglojęzycznych studentów jest zgodne ze statutem uczelni i nie jest pewną formą "dyskryminacji" dla polskich ?

Anonimowy pisze...

Dziwię się studentom, powinni wysłać kilka pism opisujących problem z akademikiem do odpowiednich osób

Anonimowy pisze...

Czy to znaczy, ze polski student nie może dostać miejsca w akademiku bo nie płaci stawki dla zagranicznych ??? Szok

Anonimowy pisze...

Uczestniczyłam wczoraj w uroczystości nadania Honoris Causa w Ligocie.
Ogromny dorobek profesora z Danii, ogromny wkład w medycynę.
Nasuwają sie jednak inne smutne refleksje:
1. dlaczego w Polsce nie ma podobnej klasy naukowców ?
2. dlaczego nie tworzy sie odpowiednich warunków pracy i nauki dla ambitnych osób ?
3. dlaczego nierzadko utrudnia się rozwój naukowy na uczelniach ?
4. dlaczego jest tak żenująco niskie finansowanie badań ?
5. czy kiedyś będzie normalnie podobnie jak w Danii ?
Profesor przedstawił swój doskonały zespół badawczy. Czy w Polsce miałby możliwość robić to samo biorąc pod uwagę nakłady na naukę ? Szczerze wątpię.

Anonimowy pisze...

Profesor Karpiński bardzo dobrze opisał dlaczego jest tak źle z prowadzeniem badań w kraju, odpowiedział na pytanie dlaczego nigdy nie będzie lepiej.

Marek pisze...

Niektóre sprawy związane ze szkolnictwem wyższym wymagają na prawdę długich i kontrowersyjnych wypowiedzi. Nie ma się więc co dziwić, że niektórzy rozmówcy nie przebierali w słowach wyrażając swe poglądy. Ale ile osób tyle wypowiedzi, gdyż temat jest na prawdę kontrowersyjny. Otwarta dyskusja jest więc trudnym tematem podczas tak trudnych rozmów.

Anonimowy pisze...

Profesor Jacque van Dongen z Uniwersytetu Erazma w Rotterdamie miał to szczęście uczyć się, zyć i pracować w normalnych warunkach, których nie ma i chyba nie będzie w naszej rzeczywistości. Dostał szansę na rozwój swoich zdolności i ją wykorzystał.

Anonimowy pisze...

W Danii wspomniany prosfesor nie musial walczyc z absurdami na codzien i stworzono mu wlasciwe warunki pracy akademickiej.

Anonimowy pisze...

Raczej w Holandii. Co nie zmienia faktu, że wystartował z zupełnie innego poziomu i jego kariera była przewidywalna. Całkowicie odwrotnie porównując do nas.