poniedziałek, 22 września 2014

O pracy naukowej z amerykańskiej perspektywy

Ważnym przesłaniem pracy naukowej jest jej utylitaryzm. Same badania, bez przełożenia na inne sfery życia to często sztuka dla sztuki. Oczywiście dotyczy to badań klinicznych, gdyż badania podstawowe rządzą się innymi prawami. Te dość oczywiste stwierdzenia dobitnie potwierdzają moje obserwacje poczynione na ostatnim kongresie ASBMR w Houston. W zasadzie wszystkie prezentowane badania, szczególnie te wiodące, zakwalifikowane do sesji plenarnych, były bardzo mocno umocowane w rzeczywistości. Element praktycznego wykorzystania wyników badań z podawaniem zmniejszania kosztów opieki zdrowotnej to prawie norma. Liczba instytucji zaangażowanych w proces badawczy jest imponująca. To nie tylko uniwersytety; aktywną rolę odgrywają agencje rządowe, prywatne organizacje czy niezależni sponsorzy. Wszystko jest nakierunkowane na sukces mierzony efektem społecznym, np. zmniejszeniem liczby złamań, ale także bezpośrednimi oszczędnościami ekonomicznymi. To podstawowa różnica między nauką amerykańską czy szerzej zachodnią, a naszą. U nas w praktyce znalezienie sprzymierzeńców w realizacji idei badawczych jest bardzo trudne. Oczywistym partnerem powinno być Ministerstwo Zdrowia, Narodowy Fundusz Zdrowia, organy samorządu terytorialnego, w końcu szeroko rozumiany biznes. Niestety, świadomość, że nauka to motor postępu i rozwoju państwa jest w Polsce bardzo mała. Bez fundamentalnych zmian funkcjonowania organów państwa, zmian prawa (np. ulgi podatkowe dla przedsiębiorców wspierających działalność badawczą) i chęci do implementacji do praktyki wyników badań na zawsze zostaniemy tłem dla świata. My prowadzimy badania li tylko dla uzyskania IF, współczynnika h czy pozytywnej oceny władz uczelni warunkującej dalsze zatrudnienie.
Taka sytuacja prowadzi donikąd, zwiększa frustrację naukowców wciąż jeszcze wierzących, że ich praca ma jakiś głębszy sens. Trwa odwrót od nauki, młodzi ludzie wybierają inne drogi kariery zawodowej. Efekty widzimy już dziś, a jutro – bez podjęcia prawdziwych reform - może być tylko gorzej.

3 komentarze:

Anonimowy pisze...

W obecnym systemie, w którym istnieje niewiele zasad nauka nie ma znaczenia. I tak podwyżki, przywileje i awanse dostaje grupa, która jest totalnie nieaktywna naukowo, a polski podatnik płaci na jej pensję. Nikt nie weryfikuje jak jest naprawdę, czy pracownik jest aktywny naukowo, czy tylko udaje.

Anonimowy pisze...

To system absurdu, można być świetnym naukowcem z dobrymi publikacjami i nigdy nie awansować oraz można być dopisywanym do publikacji, nic nie publikować samemu, brać od budżetu państwa wyższą pensję i robić karierę.

Anonimowy pisze...

Kiedy skończy się wyzysk doktorantów ?, dlaczego wykorzystuje się ich wyniki badań, aby podnosić dodobek innych ?