poniedziałek, 4 stycznia 2010

Podsumowanie roku 2009

Rok to 12 miesięcy, 52 tygodnie, 365 dni; jak można podsumować tak długi okres w parunastu zdaniach? No cóż, postaram się nie zanudzić Czytelników bloga.

Ubiegły rok obfitował w dramatyczne wydarzenia tak w skali ogólnopolskiej, jak i toczące się na naszym, uczelnianym podwórku. Niełatwo wybrać te najważniejsze, moim drogowskazem jest zainteresowanie zaglądających na blog.

Pierwszeństwo daję sprawom o wymiarze ogólnopolskim.

Na pierwszym miejscu stawiam sprawę bezprecedensowych zarzutów o plagiat postawionych Rektorowi AM z Wrocławia Prof. R. Andrzejakowi. Ta sprawa to katastrofa, to kompromitacja polskiego środowiska uniwersyteckiego, poczynając od samej uczelni wrocławskiej, a na ogólnopolskich instytucjach takich jak Ministerstwa Zdrowia i Nauki, Konferencji Rektorów Akademickich Szkół Polskich czy Centralnej Komisji kończąc.

Etyka, uczciwość, zaangażowanie… to puste pojęcia, a próby reform polskiej nauki wobec nieumiejętności rozwiązania tej sprawy są z góry skazane na niepowodzenie.

Ryba psuje się od głowy…

O próbach reformowania polskich uniwersytetów pisałem wielokrotnie, przytaczałem wyniki różnych rankingów, ale w minionym roku nic się nie zmieniło, a deklaracje to za mało… czekamy na czyny…

W skali naszej uczelni chciałoby się na pierwszym miejscu postawić sprawę Ceglanej i sprzecznego z prawem przeniesienia klinik z Zabrza do Katowic (bez zgody Senatu). Ale trzeba spojrzeć na otaczający świat szerzej, spróbujmy zastanowić się co się właściwie stało z naszą uczelnią. Nie byłoby sprawy okulistyki (notabene ta sprawa dramatycznie obniżyła społeczne postrzeganie uczelni), gdyby nie panująca tu atmosfera, metody działania władz, brak poszanowania praw pracowniczych i tradycji akademickich. Gdyby zasady demokracji akademickiej, wolność swobodnego wyrażania poglądów, otwartość i inne wartości immanentnie przypisywane uniwersytetom wyznaczały normy postępowania to wydarzenia nie mogłyby pójść w tym kierunku. Nie byłoby likwidacji kolejnych klinik zabrzańskich, likwidacji kliniki Prof. Opali w jej dotychczasowej formie (przy okazji dyskusji w Senacie doszło do niedopuszczalnego odmówienia głosu dr Arkuszewskiemu), manipulacji przy „operacji Ceglana”, a Profesor Dzielicki spokojnie pracowałby w swej klinice. Nie doszłoby do bezprecedensowej próby manipulacji przy wyłanianiu komisji konkursowych na obu wydziałach lekarskich (klinika chirurgii stomatologicznej w Zabrzu i ginekologii w Katowicach). W obliczu niemożliwej do zaakceptowania próby zamachu na zasady akademickie byliśmy pod koniec roku świadkami wspólnego stanowiska osób dotąd odmiennie postrzeganych, którzy wypowiadali się jednym głosem w czasie posiedzeń organów kolegialnych uczelni.

Nasza uczelnia obudziła się, to dobry prognostyk na przyszłość.

Są inne sprawy, o których trzeba pamiętać. W marcu zmarł nasz były Rektor Prof. Z. Religa. W czerwcu miała miejsce „wpadka” na egzaminie z interny (nie dowieziono testów), we wrześniu dowiedzieliśmy się o niebotycznych zarobkach kanclerza naszej uczelni, w październiku ujawniłem tożsamość tajnego współpracownika komunistycznej SB, który donosił m. in. na Prof. Z. Religę.

Wyniki LEP-u ciągle są słabe, realizujemy mało grantów ministerialnych, nie pozyskaliśmy środków z funduszy unijnych, a kolejne zdjęcia z cyklu „Śląski Uniwersytet Medyczny w obiektywnie” nie nastrajają optymistycznie.

Musimy pamiętać o losie dr Marka Czekaja, przywódcy protestu prowadzonego przez pracowników katowickiej kliniki okulistyki na Ceglanej, który został zwolniony dyscyplinarnie z pracy w odwecie za jego niezłomną postawę w czasie trwania konfliktu. Nie mam żadnych wątpliwości, że uzyska sprawiedliwy wyrok sądowy, ale czy tak powinny kończyć się konflikty w Polsce, kraju określanym, jako państwo prawa?

Ale w obliczu Nowego Roku nawet skandaliczny akt zamachu na wolność słowa w postaci zablokowania przez dyrektora A. Drybańskiego dostępu do internetu (w tym do mego bloga) w klinikach SK-1, nie przekreśla szans, że przyszłość może rysować się w jasnych barwach, pod jednym warunkiem – porzucimy bierność, poczujemy się tu, w Śląskim Uniwersytecie Medycznym, gospodarzami, a nie bezimiennymi pionkami przesuwanymi po szachownicy.

Pod koniec roku byliśmy świadkami wielu wydarzeń potwierdzających przesilenie, głowy się podniosły, usłyszeliśmy wiele dawno niesłyszanych słów. Szczególne uznanie i podziękowania należą się Prof. A. Witkowi za konsekwencję w działaniach wokół komisji konkursowej ds. ginekologii oraz NSZZ „Solidarność” (z jej dobrym duchem Panią Profesor A. Kochańską), która „murem” stanęła w obronie praw pracowniczych.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Pracuję w tej uczelni kilkanaście (a wnet parędziesiąt) lat. Nowy Rok zmusza do przemyśleń...
Jestem samodzielnym pracownikiem nauki. Lubię moją pracę tzn. lubię pracę naukowo-dydaktyczną - lubię prowadzić zajęcia ze studentami, lubię zajmowac się nauką czyli prowadzić badania, pisać prace i wysyłać je do redakcji polskich a szczególnie do zagranicznych czasopism. Staram się wykonywac moja pracę, jak najlepiej - niech studenci ocenią i niech doceni mnie moja Uczelnia kiedy przyznaje nagrody.
Zasilenie mojego konta bankowego (co wynika z umowy o pracę etatową) następuje ok. 3 dnia miesiąca to fakt, ale... ta moja praca to bardzo kosztowne hobby - a przecież mam rodzinę. Koledzy i Koleżanki pracujący poza uczelnia nie mają takich problemów, jak ja. Co więcej lekarz rezydent zarabia prawie tyle co samodzielny pracownik nauki (na ręke ok.2.700 vs 3.300 zl).
Lubię moja pracę i to mnie jeszcze trzyma w SUM - choć raczej mieści się to w skali zjawisk irracjonalnych.
A może należało/należy opuścić tę uczelnię, a nawet ten kraj? (bo przecież przychodzą z zagranicy dobre propozycje) - ale przecież urodziłem się w tym kraju, tu skończyłem uczelnię medyczną, tu mam rodzinę i znajomych, na cmentarzach mam bliskich - jak to wszystko zostawić?
Obecne władze naszej Uczelni robią wszystko, żeby zrezygnować z pracy na wydziale zabrzańskim.
Szkoda. Nie tak miało to wyglądać.

Anonimowy pisze...

Przykre i smutne refleksje dla pracowników płyną z zapisów na tym blogu. Działania władz uczelni nie powodują naszej radości ani z nowego roku ani z karnawału. Przez ponad 4 lata swojego urzędowania nie zrobiły nic sprzyjającego dla pracowników. Nawet ostatnie podwyżki nie są niestety podwyżkami, tylko nie wiadomo czym.
Przechwałki na inauguracji roku o największym osiagnięciu czyli
znalezieniu się naszego wniosku inwestycyjnego na liście podstawowej to też niestety tylko propaganda, a wielomilionowa dotacja, trafi jak poprzednio do kogoś innego. Czas kadencji powoli i nieubłaganie dobiega końca, pozostało jej jeszcze ok.2 lata, a każdy cykl inwestycyjny i wyposażeniowy trwa dłużej. Nie będzie więc już mogła skonsumować swoich planów w żadnej postaci. A więc 7 lat dla uczelni zmarnowane. Nie zrobiła i nie zrobi już nic, z wyjątkiem dalszego krzywdzenia ludzi, co zawzięcie kontynuuje.
Z uczelni odeszło już 800-900 osób,a więc zaoszczędziły na funduszu płac wiele milionów, których niestety nie dały pracownikom, a raczej dały, ale tylko niektórym naukowcom i administracji oraz sobie. Kanclerz zarabia jak prezydent Polski. Co z
pozostałymi pieniędzmi? Nie wiadomo. A przecież podobno jesteśmy na plusie. Co pracownicy z tego mają? Nic. I to zastraszanie, sądy, naciąganie prawa mobbing, fatalna atmosfera i brak szacunku.Obraz naszej uczelni w oczach pracowników jest fatalny.
Najgorszy od chwili jej powstania.
- pracownik

Anonimowy pisze...

Nie tylko w opiniach pracowników nasza uczelnia straciła. Coraz to mniej liczymy się jako partnerzy w wieloośrodkowych badaniach naukowych, a i szanse na nowe projekty malutkie. Ale mimo wszystko są tacy co się cieszą i oni będą korzystać z obecnych układów póki się da. Większość z tych "szczęśliwców" korzystając z trwającego karnawału zjawi się na uczelnianym balu. Ciekawe, czy zobaczymy zdjęcia z tego ważnego uczelnianego wydarzenia?
I jeszcze jedno..... szkoda, że Ci którzy za dwa lata mogliby spróbować uzdrowić naszą uczelnię wolą odejść zamiast zjednoczyć się i walczyć. Ale widać obecne władze skutecznie skłóciły środowisko. W tym mają mistrza.

Anonimowy pisze...

W podsumowaniu zabrakło informacji, iż zrezygnował z pracy w naszej Alma - Mater Pan prof. Edward Wylęgała. Smutne to, że tak wybitny człowiek, naukowiec, okulista nie widział dla siebie miejsca. Ale nie dziwimy się,że podjął taką decyzję. Jest przecież świetnym fachowcem przez wiele lat niedocenianym przez możnowładców SUM. Jest bezsprzecznie gwiazdą, która będzie zawsze oświetlała placówkę służby zdrowia w której będzie mu dane pracować. Szkoda,że tą placówką nie będzie SUM.