niedziela, 3 maja 2009

Tradycja narodowa, tradycja akademicka

Korzystając z pięknej pogody wybrałem się dziś wczesnym rankiem na rower. Trasa wiodła ulicami Zabrza i Gliwic, przejechałem 30 km. Ku mojemu zdumieniu i smutkowi tylko na nielicznych domach powiewały flagi narodowe. Przecież to nasze najstarsze Święto Narodowe, czyżby tradycje zupełnie zanikały? Mogę zrozumieć, że wczoraj z okazji Święta Flagi, jako że tradycja liczy tu tylko 5 lat większość z nas zapomniała o powieszeniu flagi, ale dziś 3 Maja…

Blog poświęcony jest sprawom uniwersyteckim, moja uwaga często skupia się na zagadnieniach dotyczących tradycji akademickiej. Zestawienie z brakiem poszanowania tradycji narodowej skłania do zastanowienia się dlaczego my, Polacy, mamy taki lekceważący stosunek do tradycji w ogóle. Brak przestrzegania zasad w życiu akademickim najpewniej jest pochodną zjawisk społecznych, uczelnie nie są wyizolowaną wyspą.

1 komentarze:

Piotr Leśniak - Katowice Ligota pisze...

Do odpowiedzi na pytanie, dlaczego nie wywieszamy flag dziś, wczoraj czy w inne święta, niezbędna jest moim zdaniem odpowiedź na pytanie inne, na ile identyfikujemy się z państwem i jego historią, na ile mają te dwa czynniki wpływ na nasze myślenie i postrzeganie codzienności. Zaryzykuję tezę, że mają wpływ co najwyżej mały, jeżeli w ogóle jakiś. Sami jesteśmy temu winni.

Rozmawiałem swego czasu z kierownikiem pewnej firmy remontowej pracującej na terenie naszej uczelni. Czułem się zniesmaczony, że pracują mimo święta (wtedy, o ile pamiętam był to 11 listopada), skoro ani rozmiar ani ważność tej pracy nie wymagała takiej specjalnej dniówki. Usłyszałem odpowiedź, że cytuję „świętem się nie najem ani rachunków nie popłacę, a tu się liczy kasa”.
No to skoro liczy się kasa, to czegóż wymagać. Dla tych, którzy w święta nie zarabiają jest to głównie „długi weekend”, odpoczynek, grill albo spacer. Na co innego albo nie ma czasu albo nie ma ochoty. Państwo to coś w rodzaju zmierzłego szefa nad głową. Popsioczyć, popsioczyć i zapomnieć w domowych pieleszach.

Ciekawym aspektem takiego podejścia jest lektura np. forów internetowych i dyskusji na temat obecnego prezydenta. Prawie nie widać tam podejścia krytycznego do działań, a tylko do osoby. Nic o tym, że prezydent podjął jakąś niesłuszną (skoro już) decyzję, ale wciąż, że taki, siaki, owaki.
Prezydent, premier, sejm, partie, urzędy … Wszyscy źli, tylko ja biedny niedoceniany ideał.

Nikt nie niszczy skuteczniej polskich autorytetów niż sami Polacy. Gdzie więc i jakim cudem mamy szansę nauczyć się kochać swoją ojczyznę skoro nie nauczyliśmy się jej szanować?