środa, 29 października 2008

Na dzisiejszym posiedzeniu Senatu SUM poruszyłem kwestię słabych wyników ostatniego Lekarskiego Egzaminu Państwowego absolwentów naszej uczelni. Uważam, że kryzys dydaktyki jest faktem niezaprzeczalnym. By pokazać negatywny trend należy odnieść się do lokat z ubiegłych lat. Nasi absolwenci - lekarze w latach 2005 i 2006 byli najlepsi w Polsce, rok 2007 to 6 miejsce, dziś 8. Stomatolodzy startowali w 2005 roku z pozycji lidera w kraju, by po roku spaść na 5 miejsce, w 2007 na 7 i w roku bieżącym zamknąć listę.

Wyniki LEP-u zależą od dwóch głównych czynników ludzkich: studentów i nauczycieli akademickich. Nie sądzę, by przed laty studenci bardziej przykładali się do nauki, zatem odpowiedzi trzeba szukać w systemie nauczania.

Zapytajmy studentów, oni sami najlepiej wskażą nam co należy zmienić by odwrócić tę niepokojącą, negatywną tendencję rzutującą na wizerunek uczelni jaki całości.

4 komentarze:

Anonimowy pisze...

Szanowny Panie Profesorze!

Po pierwsze przepraszam, że tak dlugo do Pana się nie odzywalem. Znajomi z SlUM oipsali mi nieco dokladniej przebieg ostatniej debaty Senatu i przyzam się,że czuję się obrażony slowami, z tego co mi wiadomo, WCzC p.Rektor o niekompetencji i szerokorozumianym olewactwie mojego rocznika 2001/2007.
Bardzo często wynik LEPu był uzależniony od miejsca,gdzie się pisze, sam pisałem w Krakowie i tam bylo bardzo sprawiedliwie, każdy osobny stoliczek, na stoliku tylko ołówek i kartka,a wiem od zanjomych, że nie wszędzie tak było, za przykład podam kilka Lublin, Wrocław, Gdańsk, Bydgoszcz, gdzie z relacji osób piszących wynika, że atmosfera była dosyć luźna.

Sam uzyskałem wynik 171pkt, jest to 3 wynik w Krakowie,a 1y w mojej, Tarnowskiej Izbie Lekarskiej.

Chce wyrazić moje oburzenie na wieść o "zaostrzeniu" egzekwowania wiedzy od studentów na SUM, co ma ostatnio miejsce, z własnego doświadczenia wiem, że rodzi to jedynie agresje i dezaprobate studentów w stosunku do wykładowców, a nie pzrynosi rezultatów merytorycznych.

Zdecydowanie lepszym rozwiazaniem byłoby unowocześienie, oraz poprawę jakości dydaktyki,a także podejścia do studentów na Uniwersytecie.

Z poważaniem

Marcin Czop,

bardzo niewygodny absolwent 2007, który jak się okazalo ciąnie swoim wynikiem SUM w górę (o ironio!) w rankingach(sic!)

Anonimowy pisze...

Dlaczego nastąpił opisywany spadek jakości nauczania ? Przyczyn jest kilka, ale jedną z głównych jest m.in. traktowanie pracowników najbardziej odpowiedzialnych za dydaktykę, tj. wykładowców i asystentów jak mało istotny element funkcjonowania uczelni. Czy istnieje jakikolwiek system motywacji zawodowej naszych pracowników ? niestety nie ma żadnego, wręcz odwrotnie, a wszystko w imię oszczędności i polityki mimimalizmu płacowego, który staje się skutecznym sposobem zniechęcenia do pracy dydaktycznej. Nastąpiła polaryzacja siły na naszym uniwersytecie: grupa, która ma odpowiednie uposażenia i możliwości dcyzyjne, wspierana przez administrację i pozostała reszta niesamodzielnych pracowników, którzy nie mają wpływu na żadne decyzje uczelni i pracują za jedno z najniższych możliwych wynagrodzenień wśród państowych uczelni wyższych w Polsce. Wszyscy wiemy, ze za rzetelne przekazywanie wiedzy odpowiada wlaśnie kadra niższa czyli wykładowcy i asystenci. Osoby z tutułami naukowymi dają uczelni głównie liczący się w kraju i na świecie dorobek naukowy, potrzebny głównie do tego aby uczlenia była pozytywnie zweryfikowana przez komisję akredytacyjną oraz aby urzymywać tzw. minimum kadrowe niezbędne do funkcjonowania uczelni jako instytucji państwowej będącej pod kontrolą ministerstwa. Samodzielni pracownicy naukowi na stanowiskach kierowniczych mają najczęściej pensum obniżone do połowy, tj. do 120 godzin, czyli pod względem czasu ich wkład w dydaktykę jest mniejszy (wykladowca 360 godzin, asystent 240 godzin pensum), pomijając wykłady, które często prowadzone są również przez 'niesamodzielnych' nauczycieli akademickich. Punkty impact factor nie wnoszą znaczących korzyści do dydaktyki, to głównie skuteczne narzędzie do pionowego awansu akademickiego. Jak młody, pełen pasji dydaktycznej pracownik ma wykonywać dobrze swoje obowiązki, skoro, gdy zachęca wybitnego studenta do pozostanai na uczelni i pracy dydaktycznej on śmieje się prosto w twarz z wynagrodzenia 1700-1900 złotych brutto dla osoby z doktoratem, czyli tyle co dla niewykwalifikowanego pracownika fizycznego ? Co więcej, nowo przyjęty niedoświadczony pracownik może otrzymać więcej niż osoba z kilkunastoletnim doświadczeniem i stopniem naukowym doktora, tak jakby ten system miał doprowadzić do zniechęcienia i samozwolnienia pracownika, który po prostu nie może zapewnić normalnego życia dla swojej rodziny. W 2009 roku minimalne wynagrodzenie ma wynosić okolo 1300 zł brutto, czyli "jesteśmy warci" 300-400 złotych więcej od np. osoby, która skończyla szkolę podstawową, nie płaci podatków i otrzymuje ten minimalny zasiłek od państwa. W jakim kraju zjednoczonej Europy nauczyciel akademicki dostaje 400 euro miesięcznie ? To po prostu jest dla nas poniżające i upokarzające. Nie jest prawdą, że nie ma środków finansowych na poprawę sytuacji w sferze wynagrodzeń. Zadajmy sobie jeszcze raz pytanie - do czego służy uniwersytet medyczny ? jaki jest główny cel jego funcjonowania ? Czy administracja może nas zastąpić w wykonywanie zajęć dydaktycznych ? Przede wszystkim uniwersytet medyczny jest dla kształcenia nowych kadr medycznych. Mówi się głośno o oszczędniościach uczelni, ale to następuje wyłącznie naszym kosztem. Środki własne uczelni przeznacza się na podwyżki wyłacznie dla samodzielnych pracowników naukowych, administracji, kierowników domów studenckich, etc. Zapowiadane podwyżki z dodatkowych, centralnych środków ministerstwa w tym roku okazały się kolejnym rozczarowaniem. Całkowicie niezrozumiały dla zwykłego pracownika jest systemem podziału środków finansowych na podwyżki, z których tyle samo może dostać osoba nowo zatrudniona oraz doświadczony pracownik z dorobkiem naukowym, który tym samym jest w pewnien sposób dyskryminowany. Przecież, gdyby nie pracownicy dydaktyczni i naukowo-dydaktyczni nie bylo by uczelni, a większość osób zatrudnionych w administracji nie miala by miejsca pracy. To my musimy przygotowywać się do zajęć, prowadzić seminaria, ćwiczenia i wyklady, to my przekazujemy rzetelną i przydatną wiedzę. Latami pielęgnowany system deprecjonowania pracowników dydaktycznym i naukowo-dydaktycznym doprowadził do obniżenia prestiżu zawodu nauczyciela akademickiego. Uczelnia w latach 90-tych była na 2 i 3 miejscu w rankingach, niestety tak nie będzie zawsze. Obecnie studenci mogą najlepiej ocenić jakość nauczania, a wyniki LEP-u bezpośrednio na nią wskazują. Jest to najlepsza forma oceny poziomu nauczania, kondycji i jakości dydaktyki, która pośrednio zależy od godnego, sprawiedliwego i przejrzystego systemu wanagrodzeń na naszej uczelni.

Anonimowy pisze...

Dobrze, że ktoś w końcu napisał prawdę o naszych naprawde poniżających pensjach. W związku z nimi został wysłany list do MNiSzW. Traktowanie niektórych grup ma znamiona dyskryminacji płacowej. Analizując siatkę płac na uczelniach państowwych dla nauczycieli akademickich w 2008 roku, minimalna stawka dla asystenta to ponad 1800 zł
brutto, maksymalna to ponad 3200 zł brutto (czyli prawie 100% więcej). Pensja asystenta ŚUM z doktoratem, który posiada wysoki dorobek naukowy, przepracował na stanowisku kilkanaście lat, otrzymał w zasadzie wszystkie
możliwe nagrody akademickie, w absurdalnei niskiej wysokości1900 złotych brutto (!) jest dobrym wskaźnikiem kondycji i jakości uczelni. Tak niska płaca jednoznacznie i pośrednio wskazuje na: problemy finansowe uczelni,
przerost kadry, złą wolę w systemie płac oraz oczywiście niskie nakłady centralne na naukę.
Wynagrodzenie asystenta zgodnie z ustaleniami ministerstwa powinno odpowiadać około 75-80% średniego wynagrodzenia, we wrześniu 2008 roku wyniosło ono 3.171,65 zł wg danych głównego Urzędu Statystycznego (wskaźnik 0,74-0,08). Dlaczego wciąż dostajemy około 2000 zł brutto ??? zamiast
minimum 2400-2500 ? Panie profesorze, bardzo proszę to samo pytanie zadać na Radzie
Wydziału, wiem, że jest ono niewygodne, ale naprawdę nasza sytuacja finansowa jest bardzo, bardzo zła i nic nie wskazuje na to, że będzie lepsza w najbliższym czasie.

Anonimowy pisze...

Łatwiej jest dać 80 samodzielnym pracownikom maksymalne wynagrodzenie z
tabeli stawek płac ministerstwa(krotność wynagrodzenia asystenta, najczęściej 5-6 razy
wiecej do podstawy wymiaru) niż po 1000 zł podwyzki,
niz 800 pracownikom niesamodzielnym po 200 złotych, to najlepsza forma oszczędności dla uczelni. Konieczna jest reforma
systemu płac, które są obecnie ustalane na zasadzie uznaniowego
rozdawnictwa.